sobota, 19 lipca 2014

W światowej stolicy kwasu chlebowego

Uwielbiam udziwniać sobie podróże, toteż wracałem z Gruzji i Armenii do Polski przez stolicę Litwy. To państwo od dawna kojarzyło mi się z kwasem chlebowym. Wszak nawet rodzime trunki mają w nazwach "wileński", "litewski' itp. Planując ze znajomymi szczegóły wycieczki, popijaliśmy Smetonišką Apynio Girę, którą udało mi się kupić na jarmarku w Toruniu. Smakowała wyśmienicie, chociaż nie wyczułem posmaku piwa, o którym wspomina producent.


Teraz przekonałem się na własne oczy, że Wilno jest krainą kwasem płynącą.

Przy dworcu autobusowym stoi wózek z kwasem. Niestety trafiłem na czas, w którym nikt go nie obsługiwał.
W Polsce kwas na półce w sklepie to zjawisko dość rzadkie, w średniej wielkości markecie jeśli już jakieś mają, to wybór jest skromy. Na Litwie można przebierać w ofertach. Kupiłem zupełnie nieznany w naszej ojczyźnie, produkowany na Białorusi Kvas Starażytnij firmy Krinica (stosuję, tak jak dystrybutor tego kwasu, litewską transkrypcję z cyrylicy). Butelka PET 1,5 l, zawartość alkoholu do 0,5%.

Ale kwasy w Wilnie można kupić nie tylko z wózka lub w sklepie, ale także w knajpie. Podają go w kuflu od piwa. Zwraca uwagę ciemna barwa napoju.

Na zakończenie krótkiego pobytu w Wilnie kupiłem za 2,99 LTL (ok. 3,6 PLN) litr Tanheisera. Okazał się to kwas łotewski, produkowany przez firmę Ilgezeem. Dziwne, ale producent na swojej stronie internetowej nie chwali się tą marką. Zastanawia mnie także, po co Litwini sprowadzają kwas zagraniczny. Z drugiej strony polskie piwo też tam w sklepie widziałem, a wśród miejscowych trunków jest w czym wybierać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz