piątek, 19 grudnia 2014

Nadchodzi Fonti. Nowy kwas chlebowy na polskim rynku?

Rzepa donosi o reaktywacji wody mineralnej Evita, która była sprzedawana wiele lat temu, a potem znikła z rynku. Markę przejęła firma Fonti. Jej prezes zapowiada, że chce rozwijać także inne napoje, m.in. kwas chlebowy. Co z tego wyniknie? Czekam z niecierpliwością.

środa, 17 grudnia 2014

Blog kwasychlebowe.blogspot.com ocenia - Wileński

Wileński Kwas Chlebowy Naturalny kupiłem na jarmarku świątecznym.


Nazwa tego kwasu nie kłamie - jest on produkowany w Wilnie przez firmę Vilniaus alus. Producent ma polskojęzyczną stronę internetową, o sobie pisze, że jest niezależnym przedsiębiorstwem z litewskim kapitałem. Produkuje piwo i różne niespotykane napoje bezalkoholowe, a z interesujących nas rzeczy - kwasy Bačkorių, Retro i Baltojo Tilto. Z firmą Vilniaus alus miałem już kiedyś do czynienia - będąc w Wilnie, dostałem w barze kwas w jej firmowym pokalu, który początkowo kojarzył mi się tylko z piwem.
Wileński jest zdaje się produktem przeznaczonym na rynek polski, na etykiecie wszystko jest napisane w naszym języku. Osobiście trochę dziwię się zagranicznym firmom, które na obcych rynkach wypuszczają nowe marki, a nie promują tych sprawdzonych w swoim kraju. Wyobraźmy sobie, że nagle Coca-cola jest w Polsce sprzedawana pod jakąś inną, polską nazwą, np. Oranżada Grzybowa. Kto by to kupił? Dodatkowo wiedzieć trzeba, że Polski konsument już się przyzwyczaił, że jest robiony w bambuko. Jak widzi napis "wileński" to myśli sobie pewnie "aha! robią to wszędzie, tylko nie w Wilnie! Tak jak Paprykarz Szczeciński robią wszędzie tylko nie w Szczecinie, a Gin Lubuski powstaje w Toruniu!"
Inna sprawa, że język litewski jest dla Polaków niezrozumiały i jeśli litewska nazwa kwasu ma coś oznaczać, to polski konsument tego nie będzie wiedział, a może nawet nie będzie w stanie jej powtórzyć i zapamiętać. Stąd pewnie pomysł z tłumaczeniem.

Na etykiecie Wileńskiego jest także obrazek - jak przystało, z Wilna. Dodaję zdjęcie z wyprawy do tego miasta. W pierwszej chwili wydawało mi się, że przedstawia to samo z innej perspektywy, po dłuższym namyśle nabrałem wątpliwości.


Ten kwas jest naprawdę dobrze opakowany. Zwraca uwagę butelka z wyjątkowym zamknięciem. Gdy się otwiera, słychać charakterystyczne "pyk!". Potem można zamknąć butelkę. U mnie po pierwszym otwarciu przeleżała dzień w lodówce i nadal wydawała charakterystyczne "pyk!", co znaczy, że gaz nie ulatnia się tak szybko. Szukałem fachowej nazwy na to zamknięcie i znalazłem, że jest to "hermetyczny kapsel z drutu", aczkolwiek może są jakieś inne określenia. Zatrzymam sobie tę butelkę, przyda się, gdy zbiorę się wreszcie na odwagę i wyprodukuję samodzielnie od początku do końca kwas według przepisu, który zaleca przydrutowanie butelki. W tym roku kupiłem Wileński w butelce brązowej, ale w poprzednich latach trafiałem też na przezroczyste.

Na koniec najważniejsze, czyli smak. Zawsze trudno mi się go opisuje, bo wiele zależy od gustu. Mi Wileński bardzo smakuje. Nie czuć przesadnej słodyczy, nie czuć żadnej chemii, pragnienie gasi doskonale. Szczerze - jeden z najlepszych produktów na rynku. Korzystając z tego, że jarmark przedświąteczny trwa, wybiorę się po następną butelkę.

sobota, 13 grudnia 2014

Jarmarków czas! Kup kwas chlebowy na święta!

Chcesz spróbować kwasów niedostępnych na co dzień w sklepach? Przed świętami jest niepowtarzalna okazja - w wielu miastach rozstawiają się świąteczne jarmarki. A tam, obok kiełbas, serów, ozdób, pierdółek i innych cudów zawsze znajdzie się stoisko z kwasem, a na nim prawdziwe rarytasy.

W Toruniu jarmark już się zaczął, będzie czynny do 23 grudnia. Zawsze chodzę na te jarmarki i zawsze wracam zadowolony. A to trafi się litewska Gera Gira do samodzielnego przyrządzania, a to Lidskij Kwas z Białorusi, a to inne specjały, których nie kupię w Lidlu ani Lewiatanie.

Wstępne rozpoznanie zrobiłem w piątek. Nabyłem Wileński Kwas i Retro Girę, a także ser owczy, który był na stoisku z napisem "uOscypki". Prawdziwe oscypki już wpadły w łapy urzędników unijnych i pozostaje nam jeść "uoscypki", spieszmy się kupować kwas chlebowy, póki i on nie zostanie zniszczony przez brukselską biurokrację!

Kwasy leżakują w lodówce i czekają na konsumpcję. Na jarmarku widziałem też Tauras Girę, po którą wybiorę się w najbliższych dniach. Wszystkie piłem już niejednokrotnie, teraz obiecuję każdemu poświęcić jeden z następnych postów.

niedziela, 30 listopada 2014

O czterech braciach - Lechu, Czechu, Litwinie i Łotyszu



Oto kwasy z różnych krajów. Pierwszy - sprzedawany w Polsce Kwas Rycerski. Drugi - znany na rynku czeskim Rytířský Kvass. Trzeci - przedstawiany już na tym blogu Tanheiser, kupiony przeze mnie na Litwie. Czwarty - łotewska Iļģuciema.

W pierwszej chwili pomyślałem, że ktoś komuś ukradł logo, ale nie. Okazuje się, że wszystkie te kwasy pochodzą z łotewskiej wytwórni Ilgezeem.
.
Marketing tej firmy pozostaje dla mnie zagadką. Zdaje się mieć wiele marek, o które za bardzo nie dba, bo nawet o wszystkich w internecie nie informuje. Pod niektórymi powstają produkty koszerne. Teraz zorientowałem się, że w obcych krajach Ilgezeem współpracuje z lokalnymi dystrybutorami, a każdy z nich sprzedaje ten sam towar z nieco inną, dostosowaną do miejscowego rynku etykietą. Szczerze, to do mnie to nie trafia. Jakbym w sklepie zobaczył Kwas Rycerski to pomyślałbym, że to kolejny naszpikowany chemią i cukrem produkt jakiejś małej wytworni, która swój marketing opiera na skojarzeniach ze średniowieczem. Ale gdybym zobaczył etykietę z niezrozumiałą, obcojęzyczną nazwą i wyjaśnieniem, że to kwas z Łotwy - kupiłbym całą zgrzewkę.

Co można powiedzieć o tych kwasach? Wersję polską rozprowadza firma Baltic Glass z Ożarowa. Zamieszcza mapę, gdzie można ten kwas kupić:

W moich rejonach produkt jest zupełnie niedostępny, zapewne to jest powód, dla którego dotąd Rycerskiego nie piłem. Firma bywa też na festynach i tego typu wydarzeniach. Tutaj - na polach Grunwaldu:
Źródło: kwas-chlebowy.pl
.
Baltic Glass pisze, że ma w ofercie też kwas w wersji "dark" i chce wprowadzić nową wersję - "kinder". Swego czasu mieli też chyba podpiwek. Obecnie wydaje się niedostępny na rynku, ale w sieci zachowała się fotka:
Źródło: eko-market.pl

Co do wersji czeskiej, to odpowiada za nią firma Prestige PS 2000 GmbH s.r.o. z Pragi. W ofercie ma też coś takiego jak sladovka, co wydaje mi się jakimś kwasem o smaku cytrynowym albo czymś równie dziwnym.
Czy to możliwe, aby znani z miłości do piwa Czesi popijali knedliczki kwasem? Zerknąłem sobie na stronę Vipito.cz, na której opisują różne napoje.
"Musím se přiznat, že nevím do jaké kategorie nápoj zařadit"
- zaczął autor, który ostatecznie umieścił kwas chlebowy w kategorii... Limonáda. Jak widać, Czesi nie znają za dobrze kwasów. Ale odnotowują, że:
"Žádné konzervanty a podobné srágory totiž v nápoji nenajdete".
Autor ocenił w skali szkolnej różne aspekty napoju, jak etykieta, aromat i kolor (?). Wyszła z tego średnia ocen 2,19. Ale nie jest źle - w czeskiej szkole 1 to "výborně", a 5 - "nedostatečně".

Tanheisera opisałem już jako produkt łotewski eksportowany na Litwę. Teraz skłaniam się ku teorii, że pod nazwą Tanheiser kwas jest dostępny tylko na Litwie, a na Łotwie jest sprzedawany jako Iļģuciema. To by tłumaczyło, dlaczego łotewski producent w ogóle nie pisze na swojej www o marce Tanheiser, a wymienia wiele innych. Ta firma zdaje się nie chwalić tym, że w innych krajach jej produkty są sprzedawane pod innymi nazwami.



piątek, 28 listopada 2014

Kwas chlebowy o smaku Coco Chanel

Razowy Kwas Chlebowy Van Pura nie zwalnia marketingowych obrotów. Pisałem już, że reklamuje się jako produkt dla kobiet i zachęca je do zmian, co i zrozumiałe - skoro dotąd kwasu nie piły, to w interesie producenta kwasu jest, by to zmienić. Teraz Razowy idzie za ciosem. Na Filmwebie przeczytałem coś takiego:

"Wraz z producentem Razowego Kwasu Chlebowego wybieramy najbardziej inspirującą rolę kobiecą! Bridget Jones, Coco Chanel czy może Amelia? Która filmowa bohaterka stała się dla Was motywacją do zmian?"
.

Głosować można do końca grudnia. Ale to nie koniec, bo jest też konkurs. Można wygrać DVD z serialem „Dziewczyny” (1 sezon) + Razowy Kwas Chlebowy w trzech różnych smakach.

Sam w konkursie udziału nie biorę z trzech powodów:

1) jest "superkobiecy", a ja jestem supermężczyzną;

2) trzeba się zalogować, a ja tam nie mam konta;

3) musiałbym napisać, który film zmotywował mnie do zmian i dlaczego. Musiałbym napisać, że "Fisher King" - zacząłem po nim szukać św. Graala. Ale chyba nie o to organizatorom chodzi.

środa, 12 listopada 2014

Kwas chlebowy naszpikowany chemią? Van Pur ostrzega

Van Pur stara się odskoczyć konkurencji. Jak już informowałem, jest bezsprzecznym liderem polskiego rynku kwasu chlebowego, a potencjalnych rywali nie widać. Pisałem też o zakrojonej na szeroką skalę kampanii promującą jego markę - Razowy Kwas Chlebowy.

Teraz w gazecie "Teraz Toruń" zobaczyłem artykuł-reklamę, który propaguje Razowy i jednocześnie ostrzega przed "podróbkami, równie niezdrowymi i naszpikowanymi chemią spożywczą, co popularne napoje gazowane".
źródło: "Teraz Toruń"

piątek, 7 listopada 2014

Zadbać chcesz o krowy? Daj im kwas chlebowy!

Przed wojną "Kurjer Bydgoski" prowadził rubrykę "Kurjer Rolniczy" z poradami dla gospodarzy. W wydaniu z 17 maja 1936 r. anonimowy autor radzi:

wtorek, 4 listopada 2014

Podpiwek Warmiński z Browaru Kormoran

"Nasz podpiwek powstaje w procesie identycznym jak nasze piwa. Jedyną różnicą jest fermentacja zatrzymywana, by drożdże nie wytworzyły więcej niż 0,5% alkoholu" - przeczytałem na etykiecie Podpiwka Warmińskiego, który dziś udało mi się nabyć w sklepie Lewiatan. Co prawda pisałem, że jest tam tylko Obolon i Razowy, ale widać musiałem Warmińskiego przegapić. O to zresztą łatwo, bo stoi w lodówce wśród samych piw. Na początku sądziłem, że to jakaś wersja wysoko procentowa.
Producent, Browar Kormoran sp. z o.o., to firma z Olsztyna, należąca do miejscowych biznesmenów, a nie obcego kapitału. Produkuje całą paletę piw marki Kormoran, które są warzone metodami tradycyjnymi, a nie korporacyjnymi. Miałem okazję ich próbować zachęcany przez kolegę, ale jakoś nie mogłem się przekonać do walorów smakowych. Być może dlatego, że wypiliśmy po kilka różnych kormoranów i te smaki mi się nieco wymieszały, a rano bolała mnie głowa. Tak czy inaczej bez dwóch zdań potrzeba lokalnych piw, które smakiem się wyróżniają i brawa dla Kormorana, że radzi sobie na tym rynku.

A podpiwek, produkowany wszakże prawie tak jak piwo? Już po otwarciu butelki wiedziałem, że też będzie się wyróżniać. Poczułem zapach karmelu. Smak również lekko karmelowy. Z jednym łykiem wydaje mi się nieco mdły, z kolejnym - nieco zbyt słodki. Zwraca uwagę dość ciemna barwa napoju. Producent podaje, że użył słodu jęczmiennego pilzneńskiego, karmelowego i palonego. Jeśli ktoś lubi piwa palone i karmelowe, to i ten podpiwek pewnie przypadnie mu do gustu. Ja wolę piwa pszeniczne, być może dlatego też Warmiński nie zajmie pierwszego miejsca w moim subiektywnym rankingu kwasów chlebowych i podpiwków.

Nie wiem od kiedy Podpiwek Warmiński jest produkowany, ale z pewnością ma jeszcze nieco do nadrobienia jeśli chodzi o marketing. Jest sprzedawany w szklanych butelkach 0,5 l, produkowanych specjalnie dla Browaru Kormoran. Jest na nich napisane "Piwa warzone z pasją". Ok, plus za pasję, ale co szkodziło napisać na jednej partii butelek zamiast "Piwa" "Podpiwki"? Na stronie internetowej Browaru Kormoran Podpiwek Warmiński jest wciśnięty między różne piwa. Jeśli ktoś go znajdzie, to przeczyta, że termin jego przydatności do spożycia to 3 miesiące. Ja kupiłem butelkę 4 listopada, a termin ważności upływa 18 lutego, co daje 3,5 miesiąca. Nie jestem z tych, którzy wielbią daty ważności i nie zjedzą czegoś przeterminowanego o jeden dzień, cenię za to konsekwencję.

piątek, 31 października 2014

Oryginalny przepis na kwas chlebowy z 1937 r.

Ilustrowany dwutygodnik kobiecy "Moja Przyjaciółka" w numerze 13/1937 zamieścił przepis na kwas chlebowy. Dowiemy się z niego, jak zrobić kwas i co począć, by butelka nie wystrzeliła. Gazetę możemy przeczytać dzięki Kujawsko-Pomorskiej Bibliotece Cyfrowej. Przytaczam z pisownią oryginalną:
Wziąć dwa kilo suchego, dobrze wypieczonego chleba żytniego razowego w małych kawałeczkach, wsypać w czystą baryłeczkę, zalać 20 litrami wrzątku, nakryć zaraz obrusem złożonym we czworo i pozostawić tak, dopóki nie przestygnie tak, aby było ledwie letnie, dodać wtedy 3 deka drożdży rozbitych z trochą wody i zostawić w spokoju na 12 godzin. Po tym czasie odcedzić ale chleba nie wyciskać. Wsypać cukru 1 kg lub 1½ kg zależnie od upodobania, kiedy się rozpuści i wymiesza rozlać w mocne butelki, bo słabe może rozsadzić, wrzucić w każdą 2-3 rodzynki sułtańskie, można też włożyć na każdą butelkę ćwierć plasterka cytryny, cieńkiego, bez pestek. Mocno zakorkować. korek przydrutować i ułożyć w piwnicy. P-o dwóch dniach będzie gotowy. Przy otwieraniu silnie wystrzela. Podawać zimny.
Podobny opis znalazłem w książce "Dzieciństwo i Młodość Tadeusza Irteńskiego" (pierwotny tytuł: "Bajka") autorstwa Michała K. Pawlikowskiego:
W dni upalne pito kwas chlebowy domowego wyrobu. Woda, suchary z czarnego razowca, drożdże i cukier - bardzo dużo cukru! - oto były składniki tego przedziwnego napitku chłodzącego, do którego dodawano też, w celach niezupełnie jasnych, po parę rodzynek na butelkę. Przy odkorkowywaniu kwas strzelał jak szampan i kłębuszek siwego "dymu" wychodził z szyjki butelki. Oszczędne gospodynie skarżyły się, że z reguły połowa butelek strzelała samoczynnie w piwnicy i że przeto taki butelkowany kwas, był zbyt kosztowny. Niestety, kwas trzymany w naczyniach otwartych miał smak przaśny i nie wywoływał rozkosznego szczypania w nosie.
Książki nie przeczytałem jeszcze, ale wyjaśnię, że akcja dzieje się na przełomie XIX i XX w. na Kresach.

środa, 29 października 2014

Razowy jednak dziś wygrywa na wszystkich frontach

Byłem dziś w Lewiatanie (swoją drogą, kto taką nazwę sklepu wymyślił?) i postanowiłem kupić kwas. Wyboru wielkiego nie było - tylko Obolon i Razowy. Tym razem postawiłem na ten drugi.

W poprzednim poście zbytnio się nie rozpisałem na temat smaku Razowego, a więc już uzupełniam. Przede wszystkim nazwa jest adekwatna - napój pachnie i smakuje jak chleb razowy. Czy to komuś odpowiada czy nie, to już kwestia gustu, a o gustach się nie dyskutuje. Subiektywnie - może być, ale pijałem w życiu lepsze kwasy. Zachęcam, by spróbować każdego i samemu wyrobić sobie zdanie.

Pisałem już o pewnym nowatorstwie w marketingu Razowego, teraz muszę zwrócić uwagę na butelkę. Wcześniej kupowałem ten kwas w plastikach 1,5l oraz 0,5l, teraz nabyłem napój w szklanej butelce 0,33l. Zwraca uwagę kapsel typu twist off.
Oczywiście kwasy w szklanych butelkach się zdarzają, ale pojemność 0,33l nie jest powszechnie stosowana. Małe buteleczki stosuje też firma Eko-Natura, która poza kwasem ma w ofercie soki naturalne, np. z seler i kapusty.
Tak się złożyło, że wczoraj postanowiłem omawiać na blogu aktualności kwasowe podawane przez media, a już dziś Portal Spożywczy przyniósł ważnego newsa. Z badań przeprowadzonych przez firmę Nielsen na zlecenie Van Pura wynika, że rynek kwasu chlebowego rozwija się w Polsce dynamicznie. Liczy się na nim pięciu producentów. W czerwcu i lipcu liderem był Van Pur, producent Razowego, który osiągnął 67,8% wartości sprzedaży wielkościowej. Badanie wskazuje też, że najchętniej kupujemy kwasy w butelkach plastikowych 1,5l.

AKTUALIZACJA: o badaniach na zlecenie firmy Van Pur pisze także Interia. Portal umieścił do tego przepis na kwas domowej roboty, polecając następujące proporcje: bochenek suchego chleba razowego 1 kg; suchy chleb żytni 50 dag; cukier 0,5 kg; woda 10 litrów; drożdże 3-4 dag. Cały przepis na portalu.

wtorek, 28 października 2014

Kwas chlebowy produktem dla kobiet?

Siedzę właśnie nad podpiwkiem z ukraińskiego browaru Obolon (gdzieś słyszałem, że po ukraińsku mówi się "Obołoń") i przeglądam, co piszą media branżowe. Portal Spożywczy zajął się kampanią reklamową marki Razowy Kwas Chlebowy. Stoi za nią Van Pur, a więc producent piwa Łomża, Brok i innych dostępnych w tanich marketach. Jeśli się nie mylę, to na polskim rynku piwa Van Pur jest zaraz za wielką trójką: Kampanią Piwowarską (Lech, Tyskie, Żubr), Grupą Żywiec (Żywiec, Tatra, Warka) i Grupą Carslberg (Okocim, Harnaś, Kasztelan).

Razowy Kwas Chlebowy da się kupić wszędzie, od mojego osiedlaka począwszy na Realu kończąc. Widziałem nawet pana, który kupił zgrzewkę i w upał na ulicy sprzedawał z większą marżą, za to bez VAT-u. Kiedyś w jakieś gazetce albo na plakacie spostrzegłem konkurs, z którym Razowy miał coś wspólnego. Z artykułu dowiaduję się, że jest cała kampania reklamowa tej marki. Przyznam się, że zbytnio jej nie uświadczyłem, ale inna sprawa, że staram się unikać jak ognia wszelkich reklam. Ale widać kampania istnieje (filmik jest dość nudny, wrzucam z kronikarskiego obowiązku):

To, że kwas chlebowy jest reklamowany, nie wydaje mi się czymś dziwnym, zastanawia natomiast myśl przewodnia kampanii. Cytowana w artykule Anna Glina, brand manager marki Razowy Kwas Chlebowy tłumaczy:
Razowy Kwas Chlebowy zostanie wsparty w tym roku kompleksowymi działaniami reklamowymi, a ich osią będzie akcja społeczna zachęcająca kobiety do drobnych zmian w ich życiu. Kwas chlebowy staje się napojem modnym, co widzimy nie tylko w statystykach sprzedaży, ale też analizując reakcje konsumentów, ich wrażenia po zapoznaniu się z tym napojem, czy dyskusje dotyczące poszukiwania alternatyw dla przesłodzonych i pełnych chemicznych dodatków napojów gazowanych - a kwas chlebowy taką właśnie alternatywą jest. A że korzystanie z nowych trendów i rynkowych nowinek jest domeną kobiet i one też przeważnie decydują o tym co podawać swojej rodzinie do picia, liczymy na to, że zaangażowanie Razowego Kwasu Chlebowego w program Nasze Zmiany sprawi, że jeszcze bardziej docenią one tę markę.
Ja bym raczej reklamował kwas chlebowy wśród facetów. Jedziecie gdzieś samochodem, zatrzymujecie się, kumple biorą piwo, a ty, kierowca, kwas. I też jesteś zadowolony, a możesz przy tym prowadzić. Poza tym trzeba pamiętać, że kwas to raczej powrót do tradycji niż "nowy trend i rynkowa nowinka". Producenci kwasów, jak i piw, lubują się w nawiązywaniu do dawnej Polski - a to do szlachty, a to do chłopstwa, a to do Kresów. To kręci mężczyzn, a nie kobiety. Zdaje się jednak, że Van Pur w swoich działaniach reklamowych zupełnie odchodzi od tej retoryki. Żadnych wąsaczy z szabelką, żadnej pracy w polu, żadnych etykiet udających beczkę, żadnych gotyckich czcionek, żadnych piwoszy w samochodzie.
Źródło: vanpur.com.pl
Jak już jesteśmy przy Razowym to odnotujmy, że jest dostępny w trzech smakach - klasycznym, żurawinowym i śliwkowym. Te wersje owocowe to faktycznie nowość na rynku, szczerze mówiąc sceptycznie podchodzę do takich pomysłów, wolę klasyczny smak. Co można powiedzieć o walorach Razowego? Cóż, muszę się przyznać, że zbyt wiele nie zapamiętałem. Zwykle biorę z półki produkt konkurencyjny myśląc sobie, że Razowy jest wszędzie i jak będę miał ochotę to zawsze do niego wrócę, a inne produkty pojawiają się i znikają w najdziwniejszych miejscach. Wczoraj w Realu Razowy przegrał z Obolonem, a jak będę tam następnym razem to znów przegra w konfrontacji z jeszcze kilkoma kwasami i podpiwkami, których dotąd nie piłem. Niech więc ten wpis będzie do końca o marketingu, a nie o smaku.

niedziela, 12 października 2014

Czy kwas chlebowy jest koszerny?

Szukając informacji o kwasach chlebowym na rynku niemieckim, natrafiłem na ciekawostkę:

Wynika z tego, że kwas chlebowy może być koszerny, o ile dostanie od rabina stosowny certyfikat. W tym przypadku otrzymała go już wspomniana na blogu łotewska firma Ilgezeem, producent m.in. kwasu Tanheiser.

Pisałem już, że firma w internecie zdaje się nie promować Tanheisera, tylko inne marki, których ma sporo w swoim portfolio. Można się w tym pogubić tym bardziej, że ten sam produkt w różnych wersjach językowych ich strony może się różnie nazywać.

Źródło: Ilgezeem

Certyfikat znalazłem na stronie z ofertą firmy WTK group bei Romans Panfilovs, która działa w Berlinie i - jak mniemam - jest dystrybutorem kwasu.

O przyznaniu certyfikatu w 2011 informował portal PlayRiga.com. Dowiadujemy się, że miejscowy rabin przed wydaniem zaświadczenia osobiście doglądał proces produkcyjny kwasu, a także, że producent nie zdecydował się na umieszczenie na etykietach symbolu koszerności. Co ciekawe, portal zachęca nas do picia kwasów Ilguciema, Bauska lub Ilgezeem, a o Tanheiserze nie wspomina.

Inna firma, której produkty uzyskały certyfikat koszerności, to Moskowskaja Piwowariennaja Kompanija z Rosji, o czym informował portal Shturem.org. Nie udało mi się znaleźć informacji na temat wszystkich wymienionych w artykule marek, ale po nazwach wnioskuję, że są to głównie piwa. W tym gronie znalazł się kwas Moskvas classic, znany raczej pod nazwą Moskwas Kłassiczeskij, zapisywanej też jako Moskvas Klassicheskiy. Moskwas ma własną stronę internetową, za to witryna producenta tą marką się nie chwali.
Źródło: Moskowskaja Piwowariennaja Kompanija

poniedziałek, 6 października 2014

Brottrunk, Brotgetränk, Kwass - czyli o tym, co piją Niemcy

Każdy kraj, w którym jestem, staram się poznać od kuchni. Dosłownie i w przenośni. Już dawno odkryłem, że kultur nie poznaje się w muzeach ani kościołach, tylko na dworcach, bazarach i w supermarketach. Do tego nie wyobrażam sobie zwiedzania bez spróbowanie miejscowych specjałów kulinarnych. I nie chodzi tu o eksponowane na głównych arteriach, drogie restauracje dla turystów z grubym portfelem. Najlepsze są małe bary oddalone od centrum, w których nie ma kelnera we fraku, a wystrój wnętrza przyprawiłby Magdę Gessler o zawał serca. Nie trzeba silić się nawet na znalezienie przybytku z tradycyjnym jedzeniem w menu. Polecam objechać Europę od północy do południa i w każdym kraju zajrzeć do baru chińskiego. Ten rodzaj przybytków gastronomicznych wyjątkowo lubi przesiąkać regionalizmami, z których można wysnuć daleko idące wnioski kulturoznawcze. Ba, nie jest konieczne nawet objeżdżanie Europy - wystarczy pójść do 5 chińczyków w Poznaniu i 5 w Warszawie, by wyczuć subtelne różnice między tymi miastami, których korzenie sięgają chyba jeszcze zaborów, gdy nikomu żadni Chińczycy prowadzący knajpę się nie śnili.

Swój pierwszy pobyt w Niemczech w 2003 zapamiętałem z fasolki na zimno w occie oraz z bawarskiego piwa pszenicznego z lokalnych browarów. W 2011 znów miałem przyjemność być u wschodnich sąsiadów. Zaglądałem namiętnie do marketów Aldi i Penny, gdzie kupowałem Wurst oraz mezzo colę. W zakupach pomagał mi ks. Michał, który biegle włada językiem niemieckim. Ja niestety uczyłem się go przez 4 lata, miałem w tym czasie 4 nauczycieli, a każdy z nich stosował inne metody, słowniki i podręczniki. Chociaż zawsze miałem czwórki i piątki, teraz potrafię powiedzieć tylko guten Tag. Przy któreś wizycie w sklepie naszło mnie zapytać ks. Michała, jak po niemiecku powiedzieć "kwas chlebowy". A on na to, że Niemcy czegoś takiego nie znają. Zdziwiłem się, ale nic, przyszło mi żyć ze świadomością, że my nie mamy prawdziwego Wursta ani prawdziwego Weißbiera, a oni nie mają prawdziwego kwasu. Można oczywiście wprowadzić kwas na ich rynek, no ale ja z moim guten Tag raczej tego nie dam rady zrobić.

Przełom przyszedł w 2014. W sklepie osiedlowym mają zwykle jeden rodzaj kwasu który akurat dotarł do hurtowni i pod pewnymi względami jest to dobre, bo nie przywiązuję się do konkretnej marki ani smaku. Razu pewnego mieli litrowe butelki plastikowe z kwasem firmy Cabana z Białogardu (dziwna rzecz, to już drugi znany mi kwas produkowany w Białogardzie). Z pewnością Cabana zagości jeszcze na tym blogu w kontekście tego, jak nie prowadzić marketingu kwasu chlebowego, ale teraz skupmy się na ważniejszym odkryciu. Przed Państwem butelka:
I niby nic dziwnego w tym nie ma, ale popatrzmy na etykietę z drugiej strony:
Jak widać, nasz kwas trafia na rynek niemiecki, gdzie jest sprzedawany jako Brotgetränk, czyli napój chlebowy. Szybka kwerenda w internecie sugeruje, że za Odrą funkcjonują też nazwy Kwas oraz Kwass. Nasz ulubiony napój zdaje się być tam jednak dość niszowy i kojarzyć się z rosyjskim folklorem.

Odkryłem jeszcze jeden napój - Brottrunk. To nazwa własna, marka jest zarejestrowana przez firmę Kanne Brottrunk GmbH & Co. KG. Nie miałem okazji pić tego napoju, ale z tego co widzę i czytam, różni się smakiem od naszego kwasu. Przy okazji odkryłem, że powstał nowy blog o podobnej tematyce, który temat już poruszał. Pozdrawiam :).
Źródło: Kanne Brottrunk GmbH & Co. KG

piątek, 25 lipca 2014

Lidskij Kwas z Białorusi (KBAC)

Kilka lat temu ten trunek bywał dostępny na jarmarkach okolicznościowych. Białoruski kwas o zawartości alkoholu do 0,5%, produkowany przez firmę Lidskoje Piwo na bazie wody artezyjskiej, szybko mnie zauroczył. Powiem więcej: to najlepszy kwas produkowany seryjnie, jaki piłem. Do Polski sprowadzała go firma Assa-Pectin z Białowieży, co wyczytałem na polskiej etykiecie od butelki 0,5 l. Podobno importowała go także firma Smaki Kresów.


To co dobre, szybko się jednak kończy. Kolejne jarmarki odwiedzałem, różne kwasy kupowałem, ale Lidskiego nie było. O tym, że zobaczę go gdzieś w sklepie, nawet nie było co marzyć.

I oto w tym tygodniu przechodzę sobie przez Park Zdrojowy w Ciechocinku, gdzie trwał festiwal Impresje Artystyczne. Handlarze rozstawili swoje stoiska. Patrzę i własnym oczom nie wierzę! Na jednym stoi Kwas Lidskij! Bez zastanowienia sięgam po portfel i kupuje butelkę PET 1,5 l. Pisząc te słowa, właśnie popijam sobie ze szklaneczki.


Dotąd widziałem ten kwas tylko w szklanych butelkach 0,5 l, pierwszy raz stykam się z plastikiem. Lektura etykiety sugeruje, że Lidskij tym razem dotarł do nas okrężną drogą przez Litwę. Tam jego dystrybutorem jest firma Volfas Engelman, producent Smetoniškiej Giry.

sobota, 19 lipca 2014

W światowej stolicy kwasu chlebowego

Uwielbiam udziwniać sobie podróże, toteż wracałem z Gruzji i Armenii do Polski przez stolicę Litwy. To państwo od dawna kojarzyło mi się z kwasem chlebowym. Wszak nawet rodzime trunki mają w nazwach "wileński", "litewski' itp. Planując ze znajomymi szczegóły wycieczki, popijaliśmy Smetonišką Apynio Girę, którą udało mi się kupić na jarmarku w Toruniu. Smakowała wyśmienicie, chociaż nie wyczułem posmaku piwa, o którym wspomina producent.


Teraz przekonałem się na własne oczy, że Wilno jest krainą kwasem płynącą.

Przy dworcu autobusowym stoi wózek z kwasem. Niestety trafiłem na czas, w którym nikt go nie obsługiwał.
W Polsce kwas na półce w sklepie to zjawisko dość rzadkie, w średniej wielkości markecie jeśli już jakieś mają, to wybór jest skromy. Na Litwie można przebierać w ofertach. Kupiłem zupełnie nieznany w naszej ojczyźnie, produkowany na Białorusi Kvas Starażytnij firmy Krinica (stosuję, tak jak dystrybutor tego kwasu, litewską transkrypcję z cyrylicy). Butelka PET 1,5 l, zawartość alkoholu do 0,5%.

Ale kwasy w Wilnie można kupić nie tylko z wózka lub w sklepie, ale także w knajpie. Podają go w kuflu od piwa. Zwraca uwagę ciemna barwa napoju.

Na zakończenie krótkiego pobytu w Wilnie kupiłem za 2,99 LTL (ok. 3,6 PLN) litr Tanheisera. Okazał się to kwas łotewski, produkowany przez firmę Ilgezeem. Dziwne, ale producent na swojej stronie internetowej nie chwali się tą marką. Zastanawia mnie także, po co Litwini sprowadzają kwas zagraniczny. Z drugiej strony polskie piwo też tam w sklepie widziałem, a wśród miejscowych trunków jest w czym wybierać.

wtorek, 15 lipca 2014

Podróże kształcą

Poza piciem kwasów chlebowych w ilościach większych niż to społecznie przyjęte, hobbystycznie zajmuję się także podróżowaniem. Właśnie wróciłem z wyprawy na Zakaukazie. W tej części świata nadal spore są rosyjskie wpływy kulturowe, a picie kwasu jest bardziej popularne niż u nas. Mimo to w żadnym sklepie Gruzji ani Armenii nie widziałem kwasu w lodówce. Może miałem pecha, a może kwas był, ale z powodu bariery językowej o tym nie wiedziałem.

Można za to kupić kwas na ulicy z dystrybutora. Pierwszy znalazłem w Erywaniu, stolicy Armenii. Stał na targowisku, gdzie sprzedaje się warzywa, owoce, ryby, martwe i żywe kurczaki oraz papugi. Pani obsługującą dystrybutor z wielkim, rosyjskim napisem KBAC miała też klatkę, do której przywiązała żywe koguty na handel. Napełnienie kwasem butelki litrowej kosztowało 200 dramów, czyli mniej więcej 1,50 zł:

Podobne dystrybutory - z napisem w języku rosyjskim i gruzińskim - stoją w Batumi. To gruziński kurort nadmorski, do którego tłumnie ściągają turyści, chyba najwięcej jest wśród nich Rosjan. Kwas jest świetnym sposobem na orzeźwienie po kilku godzinach spędzonych na plaży. I tu poprosiłem o napełnienie litrowej butelki, co kosztowało 1 lari (1,74 zł). Tak się złożyło, że była to plastikowa butelka po piwie, z której sobie popijałem publicznie na dworcu i w autobusie. Nikt się jednak nie czepiał i nie musiałem tłumaczyć, że to kwas, bo picie piwa na ulicy w Gruzji nie jest niczym dziwnym.

Z Gruzji do Polski wracałem przez Litwę. O tym w następnym wpisie.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Hipsterskie, kolorowe jarmarki

Pewien bloger od piwa postanowił podjąć temat kwasu chlebowego. Napisał, że można go kupić w supermarkecie. Zdziwiło mnie to, bo supermarket jest ostatnim miejscem, w którym szukałbym kwasu. Przyczyna jest prosta – kwas jest HIPSTERSKI, a supermarket nie jest.

Najlepiej w kwasy zaopatrywać się na okazjonalnym jarmarku. Ileż to razy kupowałem tak praktycznie niedostępne w sprzedaży sklepowej w Polsce litewskie kwasy Tauras i Retro, albo białoruski Kwas Lidskij? Na jarmarki zjeżdżają sprzedawcy tradycyjnych, zdrowych, ekologicznych, trudno dostępnych, drogich jak cholera, naturalnych i HIPSTERSKICH produktów. Zawsze znajdzie się przynajmniej jedno stoisko, gdzie obok wędlin Litwini lub mieszkańcy Podlasia sprzedają litewskie kwasy. Zdarza się nawet, że mają nalewak jak do piwa i leją z tego świeżutki, domowej roboty podpiwek! Podobno takiego nie można zabutelkować, bo jest zbyt gazowany i ciśnienie rozsadziłoby szkło. Również na jarmarkach zaopatruje się w ekstrakt do domowej produkcji kwasu.

Praktycznie w każdym większym mieście jarmark gości przy specjalnych okazjach. W Toruniu pojawia się trzy razy do roku – na Boże Narodzenie, Wielkanoc i św. Jana, czyli w Święto Miasta. Dziś udałem się tam, celem kupienia Taurasa albo Retro, bo te marki najczęściej można tam spotkać. Ale tak się złożyło, że kwas był tylko na jednym stoisku „Smaki Litewskie”. Pani z Litwy miała Smetonišką Girę w różnych opakowaniach. Zdecydowałem się na plastik 0,5 l (5 zł) i Apynio Girę, również w plastiku, w butelce 1l (8 zł). Na Litwie to może mainstream, ale u nas – HIPSTERSTWO przez wielkie H.

czwartek, 12 czerwca 2014

Naprzód i Femina

Wśród różnego rodzaju śmiecia znalazłem etykietę po kwasie, który w grudniu 2003 r. został mi sprezentowany przez wujostwo. Rynek w Polsce dopiero wówczas raczkował. Kwasy były strasznie słodkie, a lektura ich składu – przerażająca.
POP Drink Gazowany Kwas Chlebowy powstawał w Jasionówce na Podlasiu. Producentem była firma Naprzód z Białegostoku, która już nie istnieje. W internecie niewiele jest o jej historii. Nagminnie była mylona ze spółdzielnią inwalidów o tej samej nazwie, możliwe zresztą, że oba podmioty były ze sobą blisko powiązane. W zakładzie w Jasionówce produkowano napoje i... znicze. W 2005 r. firma była wymieniana wśród największych podmiotów współpracujących z miejscową gminą - obok m.in. parafii, szkoły i filii banku spółdzielczego. Jej żywot zakończył się w 2008 r.
Co ciekawe, jak na owe czasy kwas mi smakował i odnotowałem jego przewagę nad konkurencją – Kwasem chlebowym wileńskim, produkowanym przez spółkę Femina z Białogardu. Femina nie chciała się otworzyć, a etykieta była bardzo solidnie przyklejona do butelki i poniszczyła się przy próbie odklejenia. Na tym kwasie był też dopisek „Jest produkowany wg starożytnych przepisów słynnych przodków litewskich, warzony na bazie chleba razowego. Napój ten od pradawnych czasów był nieodłącznym elementem codziennego życia starożytnych Litwinów. Idealnie gasi pragnienie i jest świetnym dodatkiem do każdego posiłku”. Zastanawiałem się wówczas, czy to możliwe, aby już w starożytności Litwini produkowali kwas. Kiedyś to zbadam.
Femina, co ciekawe, niby polska firma, ale jej właścicielami byli Litwini. Spółka jest już w likwidacji.

czwartek, 5 czerwca 2014

Smetoniška Gira


Rozpoczynam przegląd kwasów chlebowych i podpiwków, które przyszło mi pić. Zacznę od produktu w Polsce trudno dostępnego, za to popularnego u naszych północno-wschodnich sąsiadów. Litewski kwas Smetoniška Gira pojawił się w sklepach w 2008 r., a już rok później został liderem rynku. Producentem jest firma Volfas Engelman, działająca od 1853 r. To przede wszystkim producent piwa, w ofercie ma też cydr, drinki i napoje energetyczne. Volfas Engelman należy do fińskiej spółki giełdowej Olvi.
 
 Smetonišką Girę piłem w 2011 r. Nie pamiętam już, skąd ją wziąłem, ale prawdopodobnie to prezent z wycieczki do Wilna. Skosztowałem wersji w puszcze oraz butelce plastikowej 1l. Nie będę rozpisywał się na temat smaku, gdyż po trzech latach zwyczajnie nie pamiętam, czym ten kwas się wyróżnia. Na pewno jak na owe czasy wydawał mi się znacznie lepszy od rodzimych produktów wytwarzanych seryjnie. Jak na litewski kwas przystało, zawiera do 1,2% alkoholu.

Na etykiecie oraz puszce widać wąsacza w czapce-lujówce, który kojarzy mi się a to z Piłsudskim, a to z Leninem. Graficzny wizerunek opakowań nieco się zmienił, co widzimy na stronie producenta:
Źródło: volfasengelman.lt

Poza Smetonišką, Volfas Engelman w ofercie ma jeszcze Smetonišką Apynio Girę. Pisze, że to kwas o smaku piwa. Dla tych, na których marketing oparty na tradycji nie działa, jest jeszcze kwas Blue Sheep o smaku pomarańczowym. Zamiast wąsacza, ma na etykiecie owce, w tym jedną niebieską.

 Źródło: volfasengelman.lt
 Źródło: volfasengelman.lt

Do tradycji nawiązują reklamy tego kwasu, chociaż poważny wąsacz zaczyna ustępować miejsca groteskowym bohaterom żywcem z niemych komedii.

2009:

2010:

2011:

2011:

2014:



niedziela, 25 maja 2014

Wyprodukowałem kwas

Od dawna nosiłem się z zamiarem założenia bloga na temat kwasu chlebowego, ale zawsze stawałem przed tym samym problemem - jak zacząć? Ostatnie upały skłoniły mnie do wyjęcia z szafki ekstraktu i przyrządzenia kwasu, który świetnie gasi pragnienie w ciepłe dni. Pomyślałem, że to dobry moment na rozpoczącie pisania.


Ekstrakt kupiłem na ludowym jarmarku już któryś raz. To litewski produkt firmy Klingai, o nazwie Gera Gira, co oznacza "dobry kwas chlebowy". W Polsce jest sprzedawany zwykle z przetłumaczoną instrukcją w środku. Pudełko zawiera trzy saszetki ekstraktu, z każdej robi się 3l kwasu, z jednego pudełka mamy więc 9l. W komplecie są drożdże, niezbędne w procesie fermentacji.

Proces przyrządzania kwasu wydaje się prosty:
1. Musimy przegotować 3 l wody i poczekać, aż ostygnie do temperatury 25-30 st. C
2. Torebkę z ekstraktem namaczamy w gorącej wodzie
3. Wlewamy ekstrakt do 3l przegotowanej wody i dodajemy szklankę cukru, mieszamy
4. Powierzchnie cieczy równomiernie posypujemy drożdżami. Uwaga! Drożdży się nie miesza!
5. Przykrywamy naczynie bawełnianą szmatką i odstawiamy na dobę w ciepłym miejscu (20-24 st. C)
6. Rozlewamy kwas do butelek lub słoików, zakręcamy i wstawiamy do lodówki. Napój jest gotowy.


Oczywiście jest pełno niuansów, które mogą wpłynąc na ostateczny smak kwasu, jak chociażby naczynie, w którym go przyrządzamy. Sam wykorzystuję do tego wielki słoik, starannie wyczyszczony, by nie pachniał ogórkami ani inną poprzednią zawartością.